O wyższości podróżnika nad turystą

O wyższości podróżnika nad turystą

Czy panuje jakaś chęć udowodnienia, że tylko jeden sposób zwiedzania świata jest w porządku?

A co cię to człowieku obchodzi, jak podróżują inni? Z twojego portfela biorą na podróże? Ty będziesz spał pod namiotem albo na odwrót – jadł te homary w restauracji i się w tym luksusie mordował?

Moja racja jest mojsza

młodzi ludzie i kobieta w kapeluszu jadą pickupem
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Shutterstock

Jeśli ktoś jeździ po świecie sam, czasami potem już nie wybierze all inclusive. Gdy ktoś ceni zorganizowane wakacje, z trwogą patrzy na inne i myśli, że są niebezpieczne.

Spotkałam się z opiniami osób wygodnych, że ten all inclusive to wyznacznik pewnego poziomu, a backpakerzy to hipsterzy i wymyślają. Słyszałam też zarzuty w drugą stronę, że wybierający zorganizowane wakacje nie potrafią ogarnąć nic samodzielnie.

Aby wziąć plecak na plecy, pojechać do samotni w górach, poczuć nirwanę, porzucić życie doczesne, cieszyć się chwilą i głaskać robaczki, potrzeba pewnego stanu bycia.

Nie jesteśmy podróżnikami bardziej, bo przeżyliśmy więcej przygód. Co to w ogóle za konkurowanie? Korony za to nie dają. Jeśli ktoś całe życie siedział przed telewizorem, a nagle wybierze się na wycieczkę do Włoch, to też jest dla niego fajnie. Nie każdego rajcuje bieganie w wyciuranych spodenkach po deszczu i szukanie najbardziej miękkiego i suchego kawałka polanki do wbicia śledzia.

I daję Wam słowo, że po podróżniku spływa jak po kaczce, czy ktoś go ma za kozaka, czy nie. Nie obchodzi go udowadnianie, że jest podróżnikiem bardziej i kolesiem git, co nie jest frajerem. Nie obchodzi go to, że wszedł tylko na Rysy, a ktoś obśmiewa, że na Orlą Perć już nie. Bo nie chce nikomu nic udowadniać, tylko sobie – i wleźć sobie na Rysy. Podróżnika w odpowiednim stanie zen i po odpowiednim czasie spędzonym w podróży nie obchodzi nawet to, czy koszulka prana trzydziesty raz w ciągu jednej podróży składa się jeszcze choć w dziesięciu procentach z bawełny.

Nie poznałam nikogo, kto czerpałby z podróży i odkrywania szczerą radość, a jednocześnie był zaliczaczem krajów i kolekcjonerem wiz, który wpada na pół godziny za jakąś pobliską granicę, by sobie odhaczyć na liście kolejne państwo i się tym chwalić.

Wiem, że nic nie wiem

mężczyzna w lodowej jaskini w islandii
Jaskinia na Islandii. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Shutterstock

Im dłużej się podróżuje i im więcej krajów i krain zobaczy, tym większe ma poczucie, że nic nie wie. Że świat jest ogromny i posuwając się coraz dalej na mapie odkrywa coraz więcej do spenetrowania i doświadczenia. Pojawia się taka przerażająca, ale logiczna myśl, że wszystkiego nie da się zobaczyć. Że życie jest niestety za krótkie, świat zbyt wielki, a wola przecież też nie jest wymuszona. Jedźmy tam, gdzie chcemy, a nie gdzie trzeba, bo jakiegoś kraju brakuje na liście, choć wcale nas nie pociąga.

Mój znajomy był szesnaście razy w Tajlandii, bo lubi. I pojedzie siedemnasty raz, i osiemnasty, i prawdopodobnie kolejne także. Nie zalicza kolejnych krajów, a ma na koncie naprawdę egzotyczne, ostatnio Nikaraguę, Honduras i Namibię. Co więcej, za jakiegoś wielkiego podróżnika się nie ma. Bo spotyka więcej takich jak on, którzy zapełnili wizami nie kilka, tak jak on, a kilkanaście paszportów. Ja chciałabym zapełnić jeden, a piszę dla Was bloga i zastanawiam się czasami, czy należy mnie brać na poważnie. Tylko że chcę pozostać autentyczna. Nigdy nie przekonam Was, że np. w Panamie jest pięknie, jeśli sama tam nie pojadę i tego nie doświadczę. Bo żaden taki wpis nigdy nie powstanie przed podróżą.

Czasami lepiej na all inclusive

nurek w egipcie podziwia rafę
W Egipcie serio lepiej czasami na all inclusive. Fot. Shutterstock

Serio są miejsca, gdzie zorganizowanie wszystkiego samemu nie jest wcale tańsze niż all inclusive. Na przykład Sharm El-Sheikh to typowo turystyczne miasto, w którym stare budynki przedstawiają dość mizerną wartość centrotwórczą, a historycznie też pozostawia ono wiele do życzenia.

Spanie poza wielkim hotelem wcale nie będzie dużo tańsze, a warunki w hostelach będą za to znacznie odbiegać od tego co w ofercie biura podróży. Śpiąc w hostelu w Sharm nie będziemy obcować z klimatem historycznego centrum miasta. Za to wakacje zorganizowane dają ofertę full wypas jeśli chodzi o wycieczki w te miejsca, które w tej okolicy są najcenniejsze – w tym wypadku znajdują się pod wodą.

Nie zaglądajmy więc innym do portfela i talerza w innym celu niż sprawdzenie, czy im czegoś nie brakuje. I do paszportu też nie zaglądajmy, chyba że po to, aby podziwiać pieczątki.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *